Nie pierwszy raz wybraliśmy się w góry z dziećmi. Poprzednio także w górskich wędrówkach wiernie towarzyszył nam mountain buggy urban jungle. Tym razem jednak, dwa lata później, dzieci jest dwoje, starszy ma 3,5 roku i lubi biegać... choć czasem wózkiem nie pogardzi. Uznaliśmy, że bierzemy sprawdzonego urbana i przewozówkę volo, na wypadek, jakby się jednak nóżki zmęczyły.
I to był błąd... ;) Starszak, jak tylko zobaczył drogę oznajmił, że nóżki go bolą i zażądał wózka. Traf chciał, że mieliśmy ze sobą także volo (w urbanie siedział jego roczny brat). Zatem jak się starszy usadowił w wózku na dole, tak z krótkimi przerwami dotarł w tym wózku na górę (droga nie była trudna, to szeroki i niezbyt stromy podjazd, którym samochodami dowożone jest zaopatrzenie do schroniska). I ku naszemu zdziwieniu, choć pchanie po gruntowej, kamienistej i mokrej drodze do lekkich nie należało, to wózek wykazał się wysoką dzielnością - i dał radę.
Na koniec starszak w wózku zasnął.
Mimo wszystko jednak wtedy właśnie pojęliśmy decyzję, że potrzebny jest jeszcze jeden wózek terenowy. :D
